Człowiek Anegdota
Corvus Albus
Dołączył: 29 Sie 2010
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 21:14, 29 Sie 2010 Temat postu: Apel do człowieczeństwa. |
|
|
Pisane dobre 3 lata temu, gdy zbierałam podpisy przeciwko zabijaniu fok. Proszę o wyrozumiałość. Dawno tego nie przeglądałam. Właściwie od napisania.
...Wiał bardzo silny wiatr, bezlitośnie sypiąc śniegiem. Gdzieś poniżej, każdy z płatków pomagał w budowaniu białej drogi dla niedźwiedzi polarnych i pingwinów. Morze jak zawsze szumiało, a fale rozbijały się o lodowe klify. Przez gęste płatki śniegu przebijało się kilka zagubionych promieni Słońca, które z kolei łapczywie były łapane przez focze futra, wąsy, ślepia i uszy. Zwierzęta wylegiwały się na brzegu Devonu.
......Otworzyłem ślepka. Biała przestrzeń, tak mi bliska i ciepłe ciała wokół mnie. Czuję tę woń. Woń tak miłą dla delikatnego, szczenięcego nozdrza. Woń matki. Nie umiem jeszcze sprawnie podciągać się na płetwach. Wyciągał swoje krótkie kończyny i powoli sunę po zimnych białych płatkach, które pojedynczo, zabawnie łaskoczą w nos i siadają na wąsach. W końcu udaje mi się dotrzeć do matki. Wtulam się pod jej wielką, silną płetwę. Gdyby można było zatrzymać takie chwile - na pewno bym to zrobił. Czuję jej ciepły język liżący lanugo* na karku i łbie. Usypiam, w jej matczynej dobroci i opiece.
......Dziś pierwszy raz zanurzyłem się w Wielkim-Błękicie. Jest zimniejszy niż te białe płatki, co leżą w naszym domu, gdzie została reszta rodziny. Mama uczyła mnie machać płetwami, by Niebieska-Wilgoć pokryła całe moje futro. Wspaniałe są te wszystkie inne istoty żyjące tu pod wodą. Mama powiedziała, że woda jest naszym drugim domem. Mam się tu schronić, gdy tylko wyczuję niebezpieczeństwo. Jednak… Nie wiem co to ‘niebezpieczeństwo’. Nie znam jego zapachu i dotyku. Może jest tak samo miło jak wąsy i język mamy, albo tak zły jak jej twarde pazury i silny ogon, którym przepędza lisy. Chyba jednak jest dobry, skoro mam go zapraszać do mojego drugiego domu. O dziwo czuję się tu jakoś… lżej. Krótkie płetwy wspaniale pomagają mi w poruszaniu się, a ogon do niedawna krótki i przeszkadzający przy każdym przeczołgnięciu się, teraz sprawował się fantastycznie. Każdy dzień jest dla mnie radością. Wspaniałym przeżyciem i przygodą poznania nowego.
......Idziemy na polowanie. Matka powiedziała, że muszę się samodzielnie nauczyć odżywiać. Mówiła coś o ‘rybach’ i ‘mięczakach’, które można znaleźć w Wielkim-Błękicie, jednak nie mam pojęcia co to jest. Mam nadzieję, że szybko tam wyruszymy, bo teraz cała rodzina na coś się patrzy. Coś wysokiego, dziwnie kiwającego się na boki jak niedźwiedź polarny na dwóch tylnych kończynach. Dwie przednie kończyny różniły się długością, jedna była długa jak dwie kończyny zakończona srebrnym końcem wbitym prostopadle do kończyny, jak gdyby focze kły, druga kończyna, była o połowę krótsza od pierwszej. Unosiłem wysoko łeb i poruszałem wąsami wpatrując się na dziwną istotę, jeszcze czarną. Teraz widzę dokładnie. Matka i inni zerwali się krzycząc ciągle ‘drugi dom! Wielki-Błękit!’A więc czas zaprosić gości na łowy! Nauczą się ze mną pożywiać, tymi smacznymi - jak upewniała mnie matka – ‘rybami’. ‘Chodźcie, Chodźcie’ wydałem z siebie szczęśliwy pisk. Bezradnie, acz z zapałem zacząłem się podciągać na swoich krótkich płetwach w stronę Wielkiego-Błękitu. Niech przyjdą z nami ucztować. Niech poznają wspaniałą lekkość w głębi Niebieskiej-Wilgoci! Widziałem wspaniały ogon matki i inne foki brnące w stronę wody. Na łowy!
...Człowiek z łatwością dogonił szczenię foki. W ręku miał już przygotowany hakapik, za pasem nóż. To będzie proste, tak jak kilkadziesiąt innych identycznych polowań, które dotychczas przeprowadził. Głupie szczeni, ciągle błaga, by go nie zabijać. Piszczy i poszczekuje. Znieść się nie da tego żenującego apelu i ucieczki do morza. Ale on jest szybszy od foki, żaden szczeniak mu nie ucieknie. Zamachnął się i zadał cios. Bezwładny łeb upadł na biały puch, a czerwona strużka spłynęła po białej sierści, swoja młodością i zapałem do życia pokonując chłód i nie dając sobie zamarznąć. Człowiek wyciągnął nóż…
......Boli, jak boli… Nie widzę matki… Wyciągam łeb. Nie mogę, tak boli. Tak coś próbuje mi rozsadzić łepek. ‘Mamo!’ krzyczę, jednak słyszę tylko bulgot czerwonej cieczy, która cały czas zalewa mi pysk. Dławię się tą ciepłą, czerwoną wilgocią. Chłód gryzie, drapie. Całe ciało pokryte było teraz ciecz. Lanugo zniknęło. Boli … Tak bardzo boli… Może ta istota wzięła sobie lanugo. Musiało być jej zimno, przecież nie miała futra, a on ma matkę i jej ciepłą płetwę.
’Mamo, gdzie jesteś?!’
......Ciągnę zamarznięty ogon. Nie czuję już go. Znów stał się niepotrzebnym bagażem. Boli… Tak bardzo boli…
‘Mamo… Gdzie cię szukać?’
......Wyciągam zmarznięte płetwy. Widzę, że białe płatki pode mną, pokrywa ta sama ciecz co i mnie. Ale przede mną Wielki-Błękit, wciąż tak błękitny. Boli… jak bardzo boli… Wyciągam płetwy, do drugiego domu. Przecież Istota musi przyjść do jego domu. Pokaże jej jak to fantastycznie polować wraz z rodziną, na posiłek. A był głodny. Głodny i zmarznięty.
‘Mamo!’
......Już tylko trochę! Kilka podciągnięć! Lewa łapa staje się bezwładna, nie czuje już jej, ale przecież brzuch gryziony przez chłód i białą pokrywę jego domu, pospiesza go. Chcę… Ale boli… Tak bardzo boli…
‘Mamo…’
......Tak mi się chce spać, jeszcze te ciężkie płetwy, które muszę wlec… A tak boli. Chłód tak kąsa.
’Mamo, ja już naprawdę nie mogę… Nie umiem. Za bardzo boli.’
......Prześpię się jak dotrę do Wielkiego-Błękitu. Mama znów mnie przytuli swoją ciepłą, dużą płetwą. Boli? Nie już nic nie czuję. Tak błogo płatki tańczą po moim grzbiecie. Tak ładnie. Wygląda jakbym znów miał swoje białe lanugo. Tak ładnie.
’Już nie boli mamo. Już nie boli. Dobranoc, Mamo. Dobranoc.’
Monika Prokop
Dla akcji przeciwko zabijaniu fok w kanadzie.
________
*lanugo - białe, gęste futro, którymi pokryte są młode foczki
*hakapik - duża pałka zakończona szpikulcem do lodu
Ostatnio zmieniony przez Człowiek Anegdota dnia Nie 21:18, 29 Sie 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|